Koncert. Średnia wieku +/- 15. Dziwnie.
Komentarze: 0
Niespełna miesiąc temu miałam okazję pójść ze swoją młodszą o 14 lat siostrą na koncert. Nieważne kto grał, nieważne jaka muzyka. Ważna jest średnia wieku i ważne jest to, co tam zastałam. Nie. To nie będzie wywód z tych, kiedy to wznosi się okrzyki oburzenia, jaka ta młodzież okropna. To tylko moja obserwacja. Ciekawe zjawisko. Gdybym była socjologiem albo innym psychologiem na pewno wzięłabym na swój badawczy warsztat to, co zobaczyłam. Nie jestem. Dane mi było skończyć dziennikarstwo, a więc komentuję...
Gwóźdź programu (bo naprawdę nie przechodzi mi przez gardło słowo artysta), jak to na gwiazdę wieczoru bywa miał pewne opóźnienie. Niewiele - może jakieś 30 min. Zazwyczaj w oczekiwaniu ludzie stoją, siedzą przy stolikach, rozmawiają, śmieją się. Być może moje "zazwyczaj" dotyczy osób w okolicach trzydziestki, bo uczestnicy imrpezy, o której mowa rozsiedli się na podłodze i całą swoją uwagę skupili na telefonach. Nie rozmawiali. Czasem jeden drugiemu coś pokazał na swoim wyświetlaczu - ot, tyle jeśli chodzi o kontakty międzyludzkie.
Zastanawiałam się, dlaczego? Po co? Muszą? Naprawdę nie mogą odłożyć tych telefonów? Absolutnie nie jestem osobą, która uważa, że młodzi ludzie gapią się tylko w te swoje świecące ekrany, że zamykają się w czterech ścianach. Jestem w stanie zrozumieć ich potrzeby. A właściwie brak ciągłej potrzeby spotykania się ze znajomymi. Kiedyś było inaczej? Jasne. Bo jeśli się nie wyszło do ludzi, to się nie wiedziało, co słychać u Kaśki, a co u Romka. Dziś nie trzeba wychodzić, by być w stałym kontakcie. I ja to rozumiem. Ja to szanuję. Ale cholernie martwi mnie, kiedy widzę grupkę nastolatków, którzy wyszli na koncert, wyszli się pobawić, spędzić ze sobą czas, a tak naprawdę nie potrafią ze sobą obcować.
Dodaj komentarz